poniedziałek, 2 lutego 2015

Test wzmacniacza słuchawkowego ZENek uno (V2)

Perul ponownie podrzucił mi coś o testu. Tym razem to tylko i aż mały wzmacniacz słuchawkowy produkcji jego brata, Cefiego, który też złożył testowanego przeze mnie klona Lehmanna.

ZENek uno to mniejsza konstrukcja, wyceniona na 400 zł. Nie jest to więc bezpośrednia konkurencja klonów, a raczej O2 lub Nostromo Valentine. W szranki z większymi konstrukcjami ma stanąć ZENon. Bohater testu to nowsza wersja, druga – ale oznaczona jednak jako uno. Pierwsza wersja otrzymała pozytywną opinię JD1210 z Muzostajni, po tym wzmacniacz został jeszcze trochę poprawiony.



ZENek uno na oko

Wzmacniacz to prosta, ale solidna obudowa. Twórca postawił na trwałość – nie ma tutaj więc łatwych do wyrwania gniazd RCA, plastikowych paneli. ZENek to pancerna, metalowa skrzynka. Wygląda właściwie jak miniaturka Silver Pearl.

Obudowa jest aluminiowa, to Hammond – składa się z kilku elementów, na pokrywie i spodzie widać podłużne łączenia, a boki to wielokrotne żłobienia. Oba panele, przykręcone na duże torxy, to stalowe i grube płytki, wycinane laserowo, wypolerowane na gładko. Na front trafiło duże pokrętło głośności, aluminiowe, jest dookoła żłobione. Obok niego znajduje się gniazdo 6,3 mm. Przedni panel zdobią jeszcze diody, bardzo pomysłowo ułożone, w trójkąt niczym grot strzały. Są spore, koliste i świecą na niebiesko – dla odróżnienia od pierwszej wersji, gdzie były żółte (na fotkach jeszcze z żółtymi). Bardzo przyjemny detal – dodaje charakterku dosyć surowej konstrukcji.

Z tyłu znajdują się solidne i wyraźnie rozróżnione gniazda RCA – są konkretne, mocne i trwałe. Pośrodku jest gniazdo zasilacza, a przy drugiej krawędzi włącznik. Wygląda ciekawie, jest płaski, ma formę przycisku, a nie przełącznika – jest podświetlony dookoła, ale bardzo delikatnie.

Sprzęt wykonany jest solidnie. Uważam, że zastosowanie metalowych paneli, aluminiowej obudowy i konkretnych gniazd RCA to dobry wybór. Sprzęt będzie trwalszy, a przy obsłudze nie trzeba będzie się z nim „pieścić”.

ZENek uno w praktyce

ZENek to mały wzmacniacz, ale z drugiej strony nie jest to sprzęt najmniejszy, to nadal konkretny klocek. Jest większy i cięższy od O2, dzięki czemu stabilniej stoi na blacie. Mierzy około 8 na 12,7 cm (bez mierzenia gniazd i pokrętła), a jego wysokość z nóżkami to 4,5 cm. Nie zgubi się na biurku, w przeciwieństwie do drobiazgów w stylu FiiO E10k, ale też nie zajmie dużo miejsca – również dzięki temu, że jest dłuższy niż szerszy. Sprawdzi się więc także na mniejszych biurkach.

Pokrętłem operuje się wygodnie gdy sprzęt stoi z prawej strony – miejsca na palce jest akurat, a potencjometr odpowiednio odstaje od obudowy – nie trzeba się więc męczyć opuszkami palców, można go konkretnie złapać. To większa regulacja, a przy takiej średnicy dużo wygodniej ustawia się głośność. Pokrętło ma jednak pewien luz, stąd nie jest idealnie precyzyjne, ale w normalnym użytku sprawdza się i tak dobrze.

Przy pierwszym kontakcie ze wzmacniaczem poległem podczas próby jego włączenia. Po włączeniu diody zapaliły się i od razu zgasły, już byłem pewien, że ZENka zabiłem. Przycisk jest jednak głęboki, trzeba go konkretnie wcisnąć opuszkiem palca by zaskoczył. Nie da się więc go włączyć czy wyłączyć przez przypadek, do tego schowany jest w obudowie. Preferuję włączniki umieszczone z tyłu, dlatego takie rozwiązanie mi się podoba – chociaż ten ZENkowy też całkiem ładnie wygląda, więc trochę szkoda, że go nie widać.

ZENek uno ideologicznie i na ucho

ZENek został wprowadzony jako konkurencja dla O2, co mnie bardzo zaintrygowało i dlatego byłem chętny na test. Spodobał mi się ten pomysł nie dlatego, że O2 to „niewiadomoco” i nikt nie ma z nim szans, ale z innych powodów, dokładnie dwóch. Po pierwsze, trochę już takich haseł było, ale brzmieniowy konkurent (lub nawet „killer”) O2 nie powstawał – na czym mi zależało. Po drugie, dużo osób pytało mnie o O2 i w zdecydowanej większości przypadków odradzałem jego zakup. Melomani liczyli na mocniejszy bas, dociążenie, wielką scenę, a O2 to jednak „obojętny” wzmak, brzmi jakby nie chciał się w dźwięk angażować. Trudno było mi znaleźć alternatywę dla O2, która dodatkowo da „efekt” i nie będzie surowy, analityczny. FiiO E09k to sprzęt który czasami brzmi jeszcze bardziej surowo i wymaga odpowiedniego źródła, jak i słuchawek. Valentine od Projektu Nostromo to bardzo dobry wzmacniacz, bardziej muzykalne brzmienie od O2, ale może się nie sprawdzić z niskoohmowcami, dokami. Dzieł Holdegrona nie znam, podobnie jak mniejszych „Forumów”. Dlatego też liczyłem na ZENka.

No dobra, z zewnątrz to proste pudełko z ładnymi diodami, koncepcja trafiła w pewną niszę cenową, a co z brzmieniem, czyli najważniejszym? Nie przeliczyłem się. Jest tak jak obiecano, jak miało być. ZENek to świetna alternatywa dla O2, brzmienie z trochę innego, bardziej muzykalnego punktu słyszenia. Sprzęt jest więc bardziej dociążony od O2 (ma gęstszy i sprężysty bas, ale nie jest podbity), lekko cieplejszy w średnicy, łagodniejszy w górze, ale dalej w sopranie nie jest zgaszony, ani przyciemniony. O2 przy nim to jednak analityczny charakter, płaski, neutralny i nijaki. Różnice nie są duże, ZENek nie odstępuje mocno od równowagi, właściwie jest naturalnie zrównoważony (a nie neutralnie) z muśnięciem ciepła oraz poprawą kontroli pasm, zwarciem basu. To detale, stąd uno to nadal uniwersalny sprzęt. Da więcej nasycenia, lepiej dociąży brzmienie, ale nie ma w jego dźwięku potężnej modulacji. Nie jest to wyjątkowo mocne dociążenie i wypełnienie basu, „basogłowi” mogą być nieusatysfakcjonowani.

O2 brzmi bliżej – ma mniejszy dystans do pierwszego planu, a wzmacniacz wydaje się równoważyć szerokość i głębię. ZENek stawia trochę dalej pierwszy plan, kanały są bardziej odsunięte od uszu, ale dalej to sprzęt bezpośredni. Brzmienie wydaje się rozciągać bardziej wszerz, trochę mniej w głębię. O2 bardziej zanurza w muzyce i zapełnia balans, ale wydaje się budować trochę wyższą scenę i ma nieznacznie więcej powietrza. Separacja w obu przypadkach jest bardzo dobra. Prościej rzecz ujmując, O2 przykleja pierwszy plan do twarzy, ZENek daje słuchaczowi pewien dystans. Ekspozycja instrumentów ZENka jest jednak bardziej zwarta, a w O2 swobodna. W tym drugim przypadku bardziej kusi więc rozkładanie dźwięku na poszczególne elementy, w pierwszym wciąga muzykalność.

Brzmienie ZENka nie jest jednak mocno wygładzone, posłodzone. Mimo że O2 może brzmieć bardziej surowo i matowo, to ZENek uno ma również mocne średnie, jest wyrazisty w średnicy, trochę łatwiejszy w odbiorze, ale kiedy trzeba zabrzmi piaszczyście, ziarniście – brudno. Nie ma tutaj cyfrowości, wyostrzenia, krystalizowania dźwięku, V-kowania. Jest naturalnie. ZENek też nie kłóci się ze źródłem, dobrze współpracuje z DACami, pokazując ich charakterek.


ZENek i przetworniki

Sprzęt nakarmiłem różnymi przetwornikami. Dostał sygnał od ODACa, dosyć bezwzględny i swobodny w skrajach pasma (ZENek poprawił ich kontrolę, czego nie robi O2). Podłączałem także IFI iDSD Nano, zaskakująco dobry DAC o płaskim, ale bardziej naturalnym brzmieniu od ODACa – również nie było problemów, to było jedno z najlepszych połączeń. Bardzo ładnie i przestrzennie brzmiał też z DX90. Poszedłem dalej i sięgnąłem po wyższą półkę, ZENek współpracował więc między innymi z Aune S16 (świetna głębia, muzykalne i rozdzielcze brzmienie). To DAC z którego da się wyciągnąć więcej – stawia na wysoką rozdzielczość, mocną separację, napowietrzenie i detale, ale efekty były również bardzo dobre z ZENkiem.

ZENek i słuchawkologia

O2 sprawdza się w większości przypadków, ale czasami nie potrafi wysterować niektórych nauszników. K612 Pro zostały lepiej dociążone przez ZENka i zabrzmiały bardziej przestrzennie niż na ODACu z O2. Tutaj był bardziej chude i analityczne, również bardzo dobre, ale czuły się lepiej wpięte do ZENka. Czasami śmiało trzeba było jednak przekroczyć połowę skali głośności. Brzmiały bardzo dobrze, a K612 Pro przydaje się mocniejsze dociążenie, bez ścinania góry – to też dostały (Shure SRH1440 też się z tego powodu ucieszyły). K612 Pro to dalej nie są wyjątkowo trudne słuchawki, więc przydały się planarne MrSpeakers Alpha Prime, solidnie zmodyfikowane Fostexy T50RP. Tutaj już było trochę mniej kolorowo. Brzmienie dalej było niezłe, ale brakowało wypełnienia basu i przestrzeni sceny – słuchawki należą do tych chudszych, trochę pary też im trzeba dać i jednak masywniejszego brzmienia.

Co w takim razie ze słuchawkami „trudnymi inaczej”? Najtrudniejszy przypadek to u mnie aktualnie Final Audio Designa Pandora Hope IV. To nagłowne hybrydy dynamików 50 mm z armaturami. Słuchawki są skuteczne i mają 8 Ohm impedancji. Wzmacniacz nie szumiał, ale słuchawki trochę schudły, a wyostrzyły się w wyższej średnicy i sopranie. Nie było to synergiczne połączenie, ale na czystość sygnału ZENka można liczyć. O2 z ODACem tutaj poradził sobie już lepiej, ale to dalej nie „dream team” dla Hope IV.

Kolejnym logicznym krokiem były słuchawki dokanałowe. Dynamiczne HiFiMAN RE-400 zabrzmiały czysto, zgrały się bardzo dobrze – szeroko w scenie i zgodnie ze swoim charakterem. Dało się słyszeć pewne problemy z balansem potencjometru na początku skali, ale to norma. Nie dało się go też w pełni wyciszyć, nadal było słychać cichutko muzykę (ze źródłami o napięciu 2 V rms na wyjściu). Etymotic ER-4S (stuohmowce z niską skutecznością) zabrzmiały bardzo dobrze, a to analityczna armatura – ZENek nie zabrał im detali, ale mocniej dociążył i złagodził górę. Przydaje się Etom taka muzykalność. Wersja ER-4PT (niska impedancja, wyższa skuteczność) również zabrzmiała bardzo dobrze – te wciągnęły mnie na długo, bez względu na źródło.

Podsumowanie

Dużo detali, wiele połączeń, trochę chaosu… Krócej i konkretniej pisząc: ZENek uno to bardzo dobry wzmacniacz. To równy, ale muzykalny sprzęt, który poradzi sobie ze słuchawkami o typowej i wyższej impedancji, ale zgra się także z dokami. Bardzo dobry wybór bez nadwyrężenia portfela. Nie jest to też konstrukcja problematyczna i bardzo wymagająca, łatwo złożyć z nim zestaw z DACem i dobrać słuchawki. Bardzo przyjemnie mi się go słuchało, a obok niego stało dużo droższych zabawek. ZENek i O2 to nie są dwa światy, ale muzykalność jest po stronie tego pierwszego. W środku jest podobno prostszy niż O2.

Czy wymieniłbym O2 na ZENka uno? Nie, ale chętnie używałbym ich na równi – ładnie się uzupełniają. Cenowo są podobne, ale O2 to dodatkowo opcja zasilania bateryjnego. Trudny wybór.


Podziękowania dla Perula za wypożyczenie sprzętu.

niedziela, 21 września 2014

Test przetwornika Citrone TUBE DAC


Czytacie na własną odpowiedzialność, Citrone TUBE DAC to produkt niebezpieczny. Zainfekował ostatnio wielu recenzentów. Po prostu nie mogli rozstać się ze sprzętem po teście, bez lampy nie dało się już słuchać muzyki, tranzystor brzmiał maszynowo, „nieludzko”. Czytelników też to dopadło, przez Internet. Zaraza.

Postanowiłem zaryzykować, ciekawość mnie zjadła. Kawałek czasu temu trafiłem na bloga Tomasza Janiszewskiego, Citrone’a, Twórcy DACa o którym mowa. Nawet nie wiem jak to się stało, że wylądowałem na jego blogu. Sporo tam „technikaliów”, których zwyczajnie nie rozumiem, ale też kilka smaczków z życia na wsi, co jest mi bliskie i za czym tęsknię. Wrażenie robi także klimat warsztatu Citrone’a. Ujrzałem na fotkach także Sennheisery HD480, o których kawał czasu temu pisałem na blogu, bardzo ciekawe starocie, dalej je mam. Jakiś czas później masowo zaczęły się pojawiać testy Cytryny, a opisy były bardzo intrygujące.

To wszystko wywołało nieodpartą chęć posłuchania Tube DACa i udało się.

TUBE DAC na oko

To sprzęt specyficzny. Wielki kawał blachy i drewna, wykonany ręcznie. Waży ze 3 kg, stoi stabilnie na gumowych nóżkach. Boki ma z pięknego drewienka, precyzyjnie obrobionego, gładko wykończonego i polakierowanego. Korpus ma metalowy, w kolorze bordowym, również ładnie obrobiony.

Z przodu sterczą dwie lampy, nie są wpuszczone w obudowę, nie mają żadnych zabezpieczeń. Z tyłu Citrone ma garb z włącznikiem, gniazdem zasilacza i wycięte w obudowie na wylot oznaczenie modelu, przez które świecą niebieskie diody. Na dole tylnej ścianki sprzęt ma dwa wejścia – USB i koaksjalne oraz wyjście analogowe po RCA.

DAC wygląda trochę jak… ciągnik! Nie wiem czy taki był zamysł konstruktora, chociaż to by się zgadzało. Po bokach brakuje tylko kół - ewentualnie gąsienic, bo niektórzy widzą w Citronie czołg. Żarty na bok, Citrone to kawał solidnego sprzętu, a sterczące z przodu lampy wyglądają magicznie. To też najbardziej delikatny punkt konstrukcji, trzeba być ostrożnym. Lampy stojącego obok wzmacniacza Schiit Valhalla 2 wyglądają przy Citrone jak tchórze, tylko łebki wysadzają przez metalową maskownicę. U Citrone’a sterczą z godnością, dumne.

DAC Cirrus Logic CS4398, zaimplementowany w Tube DACu, przyjmuje przez USB sygnał 16 bit/48 kHz, a koaksjalnie 24bit/192 kHz. Cieszę się, że jest wyposażony w interfejs USB. Brak obsługi gęstych formatów via USB nie jest dla mnie żadną wadą.


Odsłuch

DACa podpinałem pod trzy wzmacniacze z dwójkami w nazwie. Lampowy Schiit Valhalla 2, tranzystorowy Heed Canamp II oraz O2. Było ich więcej, ale na tych postanowiłem się skupić. Jako porównanie służył mi ODAC i iBasso DX90 jako DAC. Innego lampowego źródła nie miałem, więc wyszło porównanie dwóch światów. Testowy Citrone TUBE DAC wyposażony był w lampy ECC81.



Do testów użyłem sporo słuchawek, między innymi Shure SRH1440, AKG K612 Pro, AKG K551, Grado SR60e oraz dokanałowe Etymotic ER-4S. Były to więc sprzęty studyjne i konsumenckie.



Sprzęt podłączałem przez konwerter FireStone Audio BlueKey oraz przez USB. W obu przypadkach użyłem przewodów Forza AudioWorks, tak samo Interkonektów RCA. Citrone rozpoznawany jest przez Windowsa automatycznie, nie wymaga wgrywania sterowników.

Pierwsze wrażenie po odsłuchach? Ale ten tranzystor twardy, sztywny, kanciasty, maszynowy, cyfrowy, bez duszy i życia...

Po kilku dniach z Citronem, trudno było mi wrócić do innych sprzętów. Cytrynowy przetwornik brzmi pięknie, czaruje, a jest ładnie zrównoważony, naturalny. Ma w sobie gładkość, łagodność, swobodę. Brzmi z wysoką rozdzielczością, ale żywo, dynamicznie. Zaskakuje naturalność tego brzmienia, lekkie ciepło, miękkość, ale bez rozmycia, mulenia. Jest szybko i precyzyjnie, ale łagodnie, przystępnie. Wolę techniczny opis, ale tutaj właśnie najbardziej pasuje „magiczność” brzmienia. Dźwięk ma duszę, jest przyjemnie soczysty, okrągły, płynny i jednolity. To raczej sprzęt uniwersalny, wyrównany w domenie naturalności. Nie jest to studyjna bezwzględność, analityczność, chociaż detali nie brakuje. Czysta rozrywka z odsłuchów, bardzo konkretny i czytelny charakter przetwornika. Bas jest miękki i łagodny, ale kontrolowany i swobodny jednocześnie – zero rozmycia. Średnica jest bliska i naturalna, słychać pewne ciepełko, gładkość i dużo detali. Góra nie należy do studyjnych, nie jest ostra, nie syczy, ma naturalny charakter, ale znów swobodny i otwarty – talerze perkusyjne brzmią jak trzeba, góra nie gasi też średnicy, ale jest grzeczna, łagodna w odbiorze.

Do tego dochodzi bardzo szeroka i głęboka scena, wysokości też nie brakuje. Sporo jest powietrza, brzmienie rozciągnięte jest w stereofonii, czarne w tle. Do pierwszego planu jest blisko, jest bezpośredni. Głębsze są równie czytelne, ale budowane z dystansu. Nic nie umyka, ale się nie narzuca. Bardzo przyjemny przekaz, zanurzający słuchacza w muzyce, ale nie osaczający. Scena nie jest ani wycofywana, ani wysuwana do przodu. Dobry sprzęt pod nagrania binauralne.

Po lekturze innych testów i kilku rozmowach wygląda na to, że ta gładkość, lekkie ciepło (naturalne) to zasługa lamp ECC81. Wychodzi na to, że wersja na 6N1P jest bardziej zarysowana, bliższa tranzystorowi, mocniejsza i jaśniejsza. To mogłoby być również bardzo ciekawe.


Charakter Citrone'a kojarzy mi się trochę z Matrixem X-SABRE, przez tę gładkość i łagodność, jest jednak bardziej soczysty. Music Hall dac 25.3 z lampką na wyjściu był cieplejszy, bardziej ziarnisty i średnicowy, łagodniejszy w górze, twardszy, mocniej zarysowany. Matrix Mini-I Pro brzmiał studyjnie i analitycznie, typowo Sabre'owo. Podobnie mój ODAC, który w barwie neutralny brzmiał też surowo i twardo, technicznie. NuForce DAC100 przy Citronie by mulił, byłby gęstszy i spokojniejszy. MyTek STEREO192-DSD DAC to także ostra analiza, studyjne brzmienie, byłby przy Citronie jak terminator. TUBE DAC jest bardziej muzykalny, angazujący i właśnie "magiczny". Heed Dactilus III to bardziej dociążone brzmienie, twardsze i kanciaste, mocne w skrajnych pasmach, cięższe.

Citrone TUBE DAC i wzmaki + słuchawki

Valhalla 2 dokłada Citrone’owi 4 lampy. Kto słuchał sprzętów Schiita wie czego się spodziewać po tym wzmaku. Sprzęt Schiita ma charakterystyczną matowość i surowość w dźwięku, co także słychać w nowej Valhalli. To również gładkość i dynamika, ale taka bardziej tranzystorowa. Wzmacniacz jest twardszy, neutralny w przekazie, jasny i raczej analityczny, ale bez ostrości – trochę zaprzecza to stereotypowej lampie. Dobrze zgrywa się to z Citronem, chociaż Schiit poniekąd sytuację próbuje odwrócić. Zarysowuje on brzmienie Citrone’a mocniej, jest trochę bardziej bezwzględny. Robi się też jeszcze bardziej gładko i płynnie, szeroko w scenie, ogólnie przestrzennie. Świetne połączenie. To wygładzenie i przestrzeń spodobało się wielu słuchawkom. Ostrzejsze Shure SRH1440 zabrzmiały bardzo kształtnie, mocno w górze i precyzyjnie, świetnie w średnicy. K551 to również się spodobało, słuchawki lubią lampowe wygładzenie i poskromienie góry. K612 Pro same w sobie są już gładsze i bardziej naturalne, ale tutaj pomógł charakter Schiita – wyszło ciepłe, wyważone i przestrzenne brzmienie. Grado SR60e także taki przekaz przyjęły, gładkość się przydała, muzykalność bujała. W sumie do Grado potrzeba wzmaka z jeszcze łagodniejszą wyższą średnicą, ta jest u Grado krzykliwa.



Heed Canamp II to już inny charakter. Brzmienie jest twardsze od Schiita, bardziej ziarniste w średnicy, cieplejsze, ale też mocniej zarysowane w górze, bardziej kanciaste. Heed jest zdecydowany, brzmi muzykalnie i lekko archaicznie, również naturalnie. Nie odstępuje mocno od równowagi, ale ma ten swój charakterek, retro manierę. Przekaz był bardziej żywy i nasycony, nie było problemu we współpracy z DACem. Grado SR60e zabrzmiały masywniej i gęściej, trochę łagodniej i ciemniej – trąbka już nie była tak ostra. Na AKG K551 i K612 Pro zadziałało to równie dobrze. Shurki SRH1440 zabrzmiały bardziej twardo niż na Schiitcie, ale dalej nie kłuły i były dobrze dociążone, gęstsze. Heed to ogólnie taki "dociążacz".

Z O2 była jedna niespodzianka. Charakter DACa był jak na dłoni iż zgrywał się z większością słuchawek. Analityczne Ety zabrzmiały niezwykle muzykalnie i łagodnie, czego się po nich nie spodziewałem. Jednak coś nie przypasowało AKG K551 – niektóre realizacje brzmiały zbyt mocno w wyższej średnicy, trochę szkliście, zbyt ziarnisto.



Na zakończenie

Odsłuchy były bardzo przyjemne, a przyznam że nie lubię testować DACów. Citrone TUBE DAC nie jest kwaśny, przeciwnie, słodki i soczysty, ale nie muli. Sprzęt mnie zaskoczył, rzadko mam kontakt z tego typu brzmieniem (lampą w ogóle). Podobnie było ostatnio z Matrixem X-SABRE. To tranzystor o pewnym lampowym szlifie, jak się teraz okazało. Też miał tę gładkość i studyjność jednocześnie, ale jednak nie czarował tak jak Citrone, był bardziej bezwzględny. Wydaje mi się jednak, że bardziej przypasowałaby mi wersja z lampami 6N1P. Citrone’a używałbym z przyjemnością, ale lubię bardziej neutralne brzmienie, surowe, mocniej zarysowane, a to podobno domena tych lamp.

Citrone TUBE DACa polecam. Sprzęt może zdecydowanie wciągnąć i zmienić dźwiękopogląd. Czeka mnie teraz znów przekodowanie się na te bezduszne granie…



Fatso, dzięki za podrzucenie mi Cytryny do odsłuchów!


Inne testy:


sobota, 9 sierpnia 2014

Perulmod – czyli tuning słuchawek


W paczce ze wzmacniaczem Lovely Cube oraz interkonektami znalazłem także kilka modeli słuchawek zmodyfikowanych przez Perula, prowadzi on serię Poprawiamy producenta i nie ma w tym krzty przesady. Detale można znaleźć na forum sklepu MP3store – to wiele konkretnych poradników, pozwalających w prosty sposób poprawić bolączki słuchawek. Mody są bardziej lub mniej drastyczne, ale z pewnością korzystne – cieszą się popularnością. Sam miałem okazję przekonać się o tym ponad rok temu, gdy posłuchałem zmodowanych przez Perula Creative Aurvana Live!, dodatkowo rekablowanych. Słuchawki brzmiały dosyć równo, szeroko i z bliższą średnicą – żadne stockowe Aurvany tego nie potrafiły.

Teraz w paczce znalazłem modowane AKG K172HD, Creative Fatal1ty HS800, Denon D1100, Superlux Evo oraz słuchawki gamingowe A4Techa HS-29. Postanowiłem pokrótce opisać najciekawsze. Najbardziej interesowały mnie AKG K172HD z „fun modem”, które opisywałem kiedyś na blogu oraz Creative Fatal1ty z „antybas modem”, o których słyszałem zaskakująco dobre opinie. Nie wszystkie znam w wersji oryginalnej.

AKG K172HD „fun mod”

Lubiłem te słuchawki, kiedyś przekonały mnie jak bardzo ważna jest średnica. Niestety ktoś w AKG olał niskie i wysokie tony, a szczególnie te pierwsze. Słuchawki brzmiały specyficznie, lekko archaicznie, gęsto z dystansem, były zawoalowane, niebezpośrednie – rozkładały brzmienie na planie odwrotnej litery V. Model K172HD nie zdobył popularności, a teraz słuchawki są już trudno dostępne. Jakiś czas temu Perul zaprezentował „fun mod” i wyglądało na to, że eliminuje on wady K172HD.



I tak jest. Pojawił się całkiem konkretny bas, midbasowy, z wykopem, chociaż spadkiem w subbasie. W efekcie bas jest duży, chociaż trochę pusty – to i tak dużo lepsze niż oryginalne „bezbasie”. Bas jest właśnie muzykalny, nieźle różnicuje fakturę, ale nie należy do tych super precyzyjnych i analitycznych.



Ogólnie słuchawki się wyrównały, średnica odchudziła, chociaż dalej jest pierwszoplanowa. Otworzyła się góra i wyższa średnica (tej jest dla mnie kapkę za dużo, trochę spłyca brzmienie). Nie ma już takiej ciemności i gęstości, jest przejrzyście z charakterem, trochę retro, z zabrudzeniem. Zdałem sobie sprawę, że większość moich słuchawek gra neutralną średnicą, chudszą i równą. Zabrakło mi ostatnio mocniejszej, wypchniętej średnicy i to robią właśnie K172HD po fun modzie. Średnie mają bardzo muzykalne i przyjemne w odbiorze, angażują, wokale robią bardzo dobre wrażenie, chociaż jest pewien dystans (ładna szerokość sceny), nie ma pełnej bezpośredniości. Słuchawki radzą sobie nieźle z pozycjonowaniem, faworyzują raczej szerokość, ale całkiem nieźle współpracują z nagraniami binauralnymi (całkiem przekonujące pozycjonowanie z przodu, ale mocniejsza szerokość niż głębia i wysokość).



Perul zrobił to lepiej niż AKG, zdecydowanie poprawił słuchawki.

Creative Fatal1ty „antybas mod”

Tutaj nie dowierzałem. Nie sądziłem, że da się zmodować jakieś tanie gamingowe słuchawki, żeby brzmiały tak, jak niektórzy mi je opisywali. Na oko rzeczywiście nie widać potencjału, ot brzydkie, plastikowe potworki. Na ucho potencjał było słychać, więc Perul wziął się za Fatal1ty. Nie znam wersji stockowej, ale podobno było kiepsko – również z ergonomią. Perul w tym przypadku wziął się również za rozginanie pałąka.



Słuchawki brzmią świetnie – przyjemnie, naturalnie, lekko basowo-średnicowo z bardzo dobrą górą. Nie twierdzę, że to wszechkiller i wyjątkowa jakość, ale biorąc pod uwagę cenę, można wyciągnąć z nich bardzo dużo. Słuchawki są ciepłe, mają akcent w midbasie, mocne, bliskie i szczegółowe średnie. Góra jest łagodna, jest jej trochę mniej niż basu, ale jest bardzo dobra jakościowo – odpowiednio i czysto wybrzmiewa, nie zlewa się, nie syczy, jest wierna - to chyba element, który najbardziej zaskakuje w brzmieniu Fatal1ty. Bas jest muzykalny, ale nieźle różnicuje brzmienie, faktury instrumentów. Ma dobre wypełnienie, nasycony i kontrolowany charakter – jest bardzo przyjemny w odbiorze, ma dobrą dynamikę i jest uniwersalny (subbas też sobie radzi). Słuchało mi się ich świetnie w jazzie i elektronice, chociaż wolałem w tym pierwszym (ładne dęciaki i kontrabas, uderzenie werbla bez kartonu).



Słuchawki robią też dobre wrażenie przestrzenią, scena jest całkiem szeroka, jest swobodna, nieźle napowietrzona, z dobrą separacją instrumentów – przypomina mi trochę prezentację HD600, również w szerokości, mniej w głębi. AKG K172HD trochę lepiej przekazywały pozycjonowanie przód-tył, tutaj front jest na linii twarzy, słychać wycofanie sceny w okolice ramion. Za to słuchawki świetnie radzą sobie z pozycjonowaniem wysokości – binauralne sample góra-dół odtwarzają zaskakująco precyzyjnie.



Bardzo dobre słuchawki, chyba flagowa robota Perula.

Superlux HD681 EVO „antybas mod”

Słuchawki w wersji oryginalnej nie spodobały mi się, były za ciemne, za ciepłe, zbyt przykryte, miały za dużo rozlewającego się basu. Perul zmodyfikował Evo konkretnie, do tego wymienił wewnętrzne okablowanie oraz wstawił w nie gniazdo mini-jack zamiast tego sterczącego wtyku 3,5 mm.



Mod poskromił te słuchawki, otworzył górę, poprawił kontrolę basu, odseparował brzmienie. Bas jest miły, lekko ciepły, ma midbasowy charakterek, jest przyjemnie podkreślony, „większy”. Góra się otworzyła, jest ostrzejsza – szybka, krótka i cykająca, czysta i przejrzysta. Dla mnie trochę za krótka, za słabo rozciągnięta. Średnica jest bliska, mniej gęsta i zgaszona. Słuchawki nie tworzą dużej sceny, ale jest pewien dystans, niezła szerokość. To nie moje brzmienie, ale jakościowo jest dobrze – z pewnością lepiej niż w oryginale, słuchawki są mniej zbite i bardziej czytelne, przejrzyste, uniwersalne.



Denon D1100 „antybas mod”

Ogólnie nie zgrywam się z brzmieniem (i cenami) słuchawek Denona. Modowane D1100 również nie są dla mnie. Nie słyszałem wersji standardowej, ta jest podobno bardzo basowa i kiepska jakościowo w niskich tonach. Ładnie prezentują się nauszniki (wyglądają jak z HM5), ale konstrukcja słuchawek jest jednak delikatna.



Słuchawki brzmią na planie litery V, są jasne, średnie są wycofane – w efekcie jest przejrzyście, z pewnym wyostrzeniem. To takie zdrowe V, wyważone, bez falowania. Góra wybrzmiewa czysto i szybko, przejrzyście, ale trochę cyfrowo. Basu nie ma dużo, słuchawki są w niskich tonach wyrównane, kontrolowane i zwarte. Podejrzewam, że wersja stockowa pluła dołem na prawo i lewo, więc tutaj osiągnięto spory sukces, ale słuchawki zyskały chyba bardziej analityczny, przestrzenny i powściągliwy charakter.



Słuchawki robią też dobre wrażenie sceną, brzmią z pewnego dystansu, szeroko z dobrym napowietrzeniem i separacją (większa niż w AKG K551). Są najpewniej lepsze niż Creative Aurana Live, lepiej kontrolują bas, nie mają takich wahań w średnicy. Jednak gdybym miał okazję porównać modowane D1100 do modowanych Creative Aurvana Live!, to wybrałbym modowane Aurvany. D1100 Perula miały też pewne problemy z balansem basu.



Na koniec

W paczce były jeszcze tanie słuchawki produkcji A4Tech HS-29, także gamingowe – brzmiały w stylu Audio-Technica M50, również V o mocniejszym basie, szybka i wyraźna góra. Zrobiły na mnie dobre wrażenie, ale niestety nie miałem na odsłuchy dużo czasu, a te też miały pewien problem z balansem. To jednak sprzęt za 30 zł – a mogą brzmieć na niezłym poziomie. Poradników jest oczywiście dużo więcej, Perul znalazł sposób na tuning wielu popularnych modeli. Podoba mi się jego robota, mimo że sam wolę raczej wymieniać słuchawki, niż w nich grzebać – tutaj staram się ufać producentom. Chociaż żałowałem sprzedaży K172HD, po tym jak do Sieci trafił poradnik modu Perula, który, jak się okazuje, rekompensuje braki słuchawek. Są jednak słuchawki, które nie popisują się brzmieniem, wtedy mody tego typu, przemyślane i poparte wielokrotnymi eksperymentami, mogą uratować uszy i często portfel. Takie Fatality mogą śmiało robić za poważne słuchawki.

Linki do poradników:

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Odsłuchy modowanego wzmacniacza Lovely Cube (Silver Pearl) wraz z przewodami Perula


Lovely Cube (prawda, że miła nazwa?) to chiński klon Black Cube Linear Lemanna, podobno dosyć wierna kopia, ale dużo tańsza. Sęk w tym, że klony tego typu są często modyfikowane lub nawet składane od zera, wszystko po to żeby udoskonalić układ, na bazie którego powstało sporo innych wzmaków. Na rynku krąży więc dużo wzmacniaczy LC o różnym brzmieniu, jakości elementów, stąd LC nie równa się LC.

Egzemplarz o którym mowa jest własnością Perula, forumowicza mp3store, który specjalizuje się w modyfikacji słuchawek, rekablingu i produkcji interkonektów. Jego wzmacniacz to solidnie zmodyfikowana wersja, a właściwie złożona od początku przez (i zgodnie z sugestiami) kilku specjalistów. Ten Lovely Cube, zwany Silver Pearlem, był już u mnie ponad półtora roku temu. To był mroźny styczeń (chyba), kurier zjawił się dopiero około 19:00, ale wzmacniacz mrozu nie przetrwał – pękła płytka potencjometru, więc obszedłem się smakiem. Tym razem się udało, a słyszałem o tym wzmacniaczu sporo ciekawych rzeczy. Teraz przy okazji w paczce znalazłem interkonekty 2xRCA-2xRCA oraz 2xRCA-minijack wykonane przez Perula oraz pakiet zmodowanych słuchawek, o których będzie mowa w oddzielnym tekście.


Lovely Cube na oko

Pełna lista zastosowanych komponentów dostępna jest tutaj: http://pokazywarka.pl/lc2/



Wzmacniacz zamknięty jest w solidnej metalowej obudowie, jest rozszerzony i dosyć długi, ale za to niski. Nie powinien sprawić problemu nawet na mniejszych biurkach. Panele przedni i tylny są prawie lustrzane, obudowa jaśniejsza matowa. Pokrętło ma konkretne żłobienia, jest lekko szorstkie i stawia konkretny opór. Na froncie widać dwa gniazda słuchawkowe (jedno odcina preamp) oraz diodę zasilania. Z tyłu jest wejście i wyjście po 2xRCA, gniazda zasilania oraz włącznik umieszczony blisko górnej krawędzi, pośrodku – więc łatwo na niego trafić. Pod spodem są suwaki, dzięki którym można ustawić poziom wzmocnienia.



Wzmak wygląda surowo-metalowo, wykonany jest świetnie, ale nie jest tak zimny i ostry jak te od Bursona. Nie rzuca się w oczy, pozostaje właściwie neutralny podczas odsłuchów. Nie czaruje wyglądem, ani nie straszy, co można powiedzieć o niektórych klonach w obudowach z tworzyw sztucznych.


Lovely Cube na ucho

Wzmacniacz trafił na biurko obok Heeda Canampa II, Bursona Conductora SL, NuForce’a HA200 oraz O2. Wzmacniacze karmione były sygnałem z ODACa, X1 projektu Nostromo oraz odtwarzaczami iBasso DX90 i Astell&Kern AK240 w trybie DAC USB. DX90 obsługiwany był przez FW 2.1.0 oraz później wersję zmodowaną przez Lurkera0 i Rockboxa.



Pod wzmacniacze podpinałem sporo słuchawek, ale skupiłem się na kilku. Były to AKG Q701 (+ OCC 7N Audeos), K612 Pro, K551, Focale Spirit Professional oraz oczywiście Etymotic ER-4S. Poszczególne elementy spinałem przewodami Forza AudioWorks Copper Series oraz tymi produkcji Perula.

Najłatwiej przekazać charakter tego LC tym, którzy znają O2. Jest podobnie, ale inaczej… i w sumie lepiej. Wzmacniacz to również wyrównany przekaz, bardzo uniwersalny, wyciągający charakter DACa, prezentujący charakter słuchawek. W porównaniu do O2 słychać jednak pewne zmiany, wynikają z charakteru lub mocy. Lovely Cube również określiłbym jako neutralnego, tzn. nie jest to wzmacniacz ciepły, zimy, ani ciemny lub jasny. Jest jednak gładszy niż O2, bardziej przestrzenny i, co najważniejsze, mocniej dociążony. O2 jest chudszy, bardziej surowy, szorstki. LC obfitszy, pełniejszy, ale również bardzo szczegółowy i swobodny. Bardzo przypasowało to większości słuchawek, które pod zestaw podłączyłem – szczególnie AKG. Q701 się dociążyły i wypełniły w niskich tonach, nie tracąc charakteru pozostałych pasm. K551 również dostały masy, której na O2 im brakuje. K612 Pro nie zaszkodziło dołożenie obciążenia – mają dołu więcej niż Q701, ale dalej nie są basowe. Etymotic również się na większą dawkę basu uśmiechnęły. Nie brzmi to jak podbicie basu, wypchnięcie midbasu, mocniejsze zejście. Bas wydaje się być mocniejszy, bardziej zwarty, kształtny i bezpośredni. Na O2 gdzieś się oddala. LC Perula to gratka dla fanów wzmacniaczy, które mało ingerują w brzmienie, nie degradują jakości i wyciągają charakter źródła. W taki sposób łatwo można dobrać słuchawki pod zestaw i odwrotnie. Wzmak brzmi swobodnie, ale z kontrolą, klasowo, precyzyjnie, czysto i z wysoką rozdzielczością. Nie ma co się bać o degradację sygnału.



Nie przypasowało to do końca jedynie Focalom Professional – te potrzebują trochę więcej „miłości” w górze pasma, więc trzeba było dobrać inne źródło, by zabrzmiały precyzyjnie, kształtnie i zwarcie w dole, nie tracąc rozdzielczości i monitorowej szczegółowości. Po pojawieniu się Rockboxa na DX90 grajek spełnił to zadanie. Kolejnym asem w rękawie były przewody Perula, o czym za moment.

Od razu zacząłem zastanawiać się czy to dociążenie to nie jest kwestia większej mocy, co byłoby logiczne, że LC po prostu wysterowuje te słuchawki. Po porównaniach LC z Bursonem Condutor SL, okazało się, że jest także lżejszy niż LC, chudszy, bardziej punktowy. Burson zabrzmiał w basie w stylu O2, ale dużo czyściej z otwartą na wszystkie strony sceną, bardziej gładko i słodko, ale także z ostrzejsza prezentacją góry (i tak łagodnej jak na Bursona) – zarówno od O2, jak i LC. AKG brzmiały znów skromniej w basie, a Burson to 2 W na kanał. Wydał się bardziej rozdzielczy, bardziej napowietrzony, z większym dystansem, mocniejszą separacją, wyjątkową przejrzystością. Chociaż był także posłodzony w porównaniu do LC, a w dużej mierze były to różnice charakteru.



Okazało się także, że LC jest masywniejszy niż Heed Canamp II – ten w porównaniu do LC ma jakby spadek w subbasie i dół bardziej midbasowy – lekko ocieplony. Jest też bardziej nasycony, brzmi mniej gładko, rysuje brzmienie mocniej, bardziej zaznacza poszczególne pasma, mimo że jest w sumie złagodzony w porównaniu do O2 lub Bursona. Brzmi nieznacznie szerzej niż LC, właściwie przedstawia trochę dalej pierwszy plan, faworyzuje lekko stereofonię. Ma też w brzmieniu coś archaicznego, nie jest tak „hi-fi” jak Lovely Cube, a bardziej retro.

NuForce HA200 to odwrotna sytuacja – tutaj mocniej prezentowana jest góra pasma, wzmacniacz jest ostrzejszy i jaśniejszy, szybki i lżejszy. Kreuje też inną scenę niż pozostałe wzmaki, ale on doczeka się oddzielnego testu na www.zakupek.pl. Zapowiada się bardzo ciekawie.

Nie każde źródło pasowało tak samo dobrze. Cieplejszy X1 nie przypasował K612 Pro oraz Focalom, ODAC o mocniejszej górze spisał się lepiej, AK240 zaprezentował przestrzenne brzmienie, ale za łagodne dla niektórych słuchawek. Najlepiej sprawdził się DX90, który jako DAC po wyjściu zmodowanego FW Lurkera0 oraz Rockboxa brzmi ze studyjną precyzją, wręcz krystalicznie, rozdzielczo z mocną separacją kanałów, dużą ilością detali i świetną stereofonią. Nie mogłem oderwać się od Etymoticów, Focali i K551 w połączeniu z Lovely Cube.



Na początku odsłuchów przypomniał mi się Fat Cube Linear, który w najnowszej wersji pokazał inny charakter od LC, chociaż było słychać ten wspólny „liniowy” trzon. FCL był gładszy, bardziej słodki i miękki, łagodniejszy, kapkę cieplejszy i jakby bardziej bezpośredni, bardziej „charakterny”. Przy nim LC wydałby się zapewne trochę bezduszny, twardszy, bardziej bezwzględny.

Wzmacniacz Lovely Cube bardzo mi się spodobał, chętnie używałbym go na co dzień, chociaż na początku wydawał mi się trochę za bardzo dociążony. Jednak zdarzało się, że brakowało mi dociążenia w O2 oraz gładkości, a wiem że wielu również na to narzekało, więc szybko się przestawiłem. LC modyfikowany w ten sposób to dobry kierunek, szczególnie dla bardziej wymagających słuchawek, gdy jest zapotrzebowanie na większą przestrzeń, pełniejsze i bardziej kształtne brzmienie. Dobrze jednak nakarmić tego LC przetwornikiem w stylu Sabre, ale to kwestia preferencji.

Ciekawe jak brzmią inne LC. Często słyszałem o tych ostrzejszych i jaśniejszych, co jednak nie dotyczy perulowego LC. Zastanawia mnie jak mocne są odstępstwa w obrębie tego układu.

Interkonekty

Perulowe przewody to krótkie interkonekty oparte o posrebrzaną miedź wysokiej czystości. Ten na RCA to wtyki Amphenola oraz materiałowy czarny oplot, drugi to wtyki Vitalco oraz mini-jack Amphenola – przewód w bardzo ładnym metalowym oplocie w kolorze srebrnym. Wykonane są bardzo solidnie i estetycznie. Przewody są dosyć giętkie, wręcz kształtowalne – da się łatwo wygodnie poprowadzić przewód łącząc ze sobą urządzenia.



Kto miał okazję używać posrebrzanych lub srebrnych interkonektów ten wie, że różnice brzmieniowe są większe niż przy porównywaniu przewodów miedzianych. Tutaj raczej nawet niewprawione ucho usłyszy, że zazwyczaj następuje pewne odchudzenie przekazu, wykrystalizowanie sopranu, pewne wyostrzenie i ochłodzenie brzmienia. Dźwięk wydaje się być szybszy, krótszy, precyzyjny i często staje się analityczny. Jest efekt pewnej świeżości, a po porównaniu do miedzianych przewodów ich brzmienie wydaje się być gładsze, cieplejsze i mniej rozbudowane w sopranie. Przy posrebrzanej miedzi często jednak może brakować niskich rejestrów, te mogą się uszczuplić.



Na początku nie byłem pewien czy interkonekty Perula to posrebrzana miedź. Z górą się zgadzało, pojawiła się ta świeżość, szybkość i przejrzystość – krystaliczność. Jednak nie ubyło basu, nie odchudził się, co mi często przeszkadzało w innych posrebrzanych przewodach. W efekcie bas był głęboki, a reszta przekazu przejrzysta, ale nie chłodna – okazało się, ze takie było założenie konstrukcyjne. Moje Interkonekty OCC 7N nadawały brzmieniu pewną gładkość, wydały się lekko ocieplać i osładzać przekaz w porównaniu do posrebrzanej miedzi Perula.




Posrebrzane przewody sprawdziły się świetnie z Lovely Cube – wydały się wręcz stworzone pod ten wzmacniacz i dzięki nim tam gdzie podczas testu mogło góry brakować (AKG K612 Pro oraz Focal Spirit Professional) równowaga została przywrócona. Nie było problemu z O2, Heedem Canampem i Bursonem, ale ze wzmacniaczami typu NuForce’a HA200 raczej się nie sprawdzą, chyba że do ciemniejszych i ciepłych słuchawek. HA200 sam w sobie ma brzmienie posrebrzane.



Podsumowanie

Wzmacniacz zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, to konstrukcja, która wypada świetnie przy droższych sprzętach. Do tego brzmi tak jak lubię. To w sumie O2 na sterydach. Teraz wypadałoby sprawdzić The Wire, który wydaje się rozwijać podobną filozofię brzmieniową. W sumie bardziej podoba mi się charakter Lovely Cube niż Bursona Conductora SL, ale w LC trochę brakuje jednak tej sceny, pełnego otwarcia na wszystkie strony.

Posrebrzanych interkonektów już mi brakuje – przydałyby mi się pomiędzy DX90 a Heedem dla AKG K612 Pro i K551. W kwestii fetyszyzmu kabelkowego dodam, że bardzo podobają mi się wtyki Amphenola… Ten 3,5 mm był świetny, chociaż wolę bardziej ViaBlue. Zaskakujące, że tak mały element, może mieć takie znaczenie w samym użytku, podczas wpinania i wypinania. Daje odczucie solidności i pewności, Neutriki i Reany to jednak nie ten poziom. Taki detal jak jakość wtyku lub pokrętła tylko upewnia, że w brzmieniu mają znaczenie także oczy.

Krótko: wzmak i przewody = klasa.

Perul, dzięki za podesłanie sprzętu do odsłuchów!


niedziela, 3 sierpnia 2014

Odsłuchy iModa 5G

Wstyd, co nie? Ale lepiej późno niż wcale.

iMod chodził za mną przy każdym teście odtwarzaczy, słuchawek przenośnych, wzmacniaczy mobilnych. To jeden z najpopularniejszych grajków, byłby więc sensownym odniesieniem, ale go nie było... Nadarzyła się okazja by nadrobić zaległości, chociaż byłem już blisko zakupu iModa właśnie na potrzeby testów.

Odtwarzacze FiiO i iBasso zmieniły trochę rozkład sił w tym sektorze. Ciekaw byłem czy chodzi o bardziej praktyczne gabaryty nowszych odtwarzaczy (w końcu iMod to wymóg kanapki ze wzmacniaczem), więcej możliwości, czy też o skok jakościowy brzmienia, czy tych wszystkich kwestii. Zastanawiałem się czy iMod umiera, czy jednak ma się dobrze.


Z zewnątrz
Zrockboxowanego iModa otrzymałem od shakura1996 na potrzeby testu. To grajek w czarnej wersji kolorystycznej, z dyskiem. Sprzęt Apple nie jest mi w ogóle bliski, nie zgrywam się z ideologią producenta (a Zune’a miałem…), ale od strony wizualnej Video prezentuje się bardzo ciekawie, mimo że swoją premierę miał 9 lub 10 lat temu. Dalej wrażenie robi minimalizm i prostota, jak i niezłe wymiary, chociaż do lekkich nie należy.


Czym jest w ogóle iMod 5G lub 5,5G? To zmodyfikowany iPod Classic piątej generacji, a dokładniej wyjście liniowe z Wolfsona WM8758. Dostrzeżono jego potencjał, konieczne było ominięcie sekcji analogowej oraz wymiana kondensatorów. Te mogą trafić także do LODa, czyli Line Out Docka, interkonektu-adaptera, który z iPodowego wtyku wychodzi na jacka 3,5 mm. LOD, którego otrzymałem do testu wykonany został przez Kuropa na podstawie LODa produkcji FiiO. Wykorzystany został wtyk, przewód wymieniony na posrebrzaną miedź, a kabelek zakończony jest prostym wtykiem Rean 3,5 mm. W ramach modyfikacji można także wymienić wbudowany dysk twardy na kartę pamięci. Nie tylko Video można zmodować, dotyczy to iPodów z Wolfsonami na pokładzie.


Skoro stuningowany jest line out odtwarzacza, to konieczne jest użycie wzmacniacza przenośnego. Wiadomo, że tutaj jakościowo i gabarytowo jest różnie, więc taka kanapka, by satysfakcjonowała brzmieniowo, może osiągać już dużo większe rozmiary. Pod ręką miałem kilka wzmacniaczy – O2, Leckerton UHA760, Vorzüge VorzAMP oraz wzmacniacz Shakura1996, wykonany przez użytkownika ace99. Ten pierwszy to dla mnie raczej stacjonarna konstrukcja, mimo możliwości zastosowania zasilania z akumulatorów. Ten drugi to dzieło producenta z Texasu, który podziela filozofię twórcy O2. Vorzüge to niemiecki wzmacniacz, enigmatyczny konstrukcyjnie, ale o wysokiej jakości brzmienia, choć wcale nie mocno odbiegającym od neutralności. Ostatni to wzmacniacz wykonany na zamówienie, a shakur1996 potrzebował wzmacniacza o neutralnym charakterze.

W praktyce
Początkowo trudno było mi się przedstawić, po przejściu z FiiO, iBasso, AK na iModa, chociaż podobnie miałem z Zunem 1G. Całe szczęście, że jest Rockbox. Nie będę się w tym temacie rozdrabniał, iMod to w końcu banalna obsługa – wielofunkcyjny clickweel, kilka przycisków i suwak blokady. Jednak już kiedyś przy pierwszym kontakcie z niemodowanym Video lub Classic 6G, brakowało mi oddzielnej regulacji głośności, clickweel również nie do końca mi pasował, ale to kwestia przyzwyczajenia.

Mało jest zgrabnych wzmacniaczy o dobrej jakości brzmienia, które poprawiałyby mobilność iModowej kanapki. Najchętniej łączyłbym grajka z JDLabs C5, pewnie świetnie sprawdziłby się iBasso T5, a chętnie sprawdziłbym jak jest z Leckertonem UHA4 oraz SMSLem SAP4 – oba mają chudziutkie obudowy. Vorzüge jest jednak grubszy i trochę szerszy, Leckerton jeszcze grubszy i szerszy. Wzmacniacz Ace99 ma prawie wymiary O2, jest trochę zgrabniejszy. Wiadomo, że sprzęt do joggingu to nie będzie i w tej kwestii wygra raczej Clip+ lub Zip. Noszenie takich kanapek w czasach muzyki ze smartfona i pchełek z zestawu odebrane byłoby pewnie jako ekscentryzm, ale wiadomo że niektóre sprawy warte są poświęceń.



Na ucho
Do wymienionych wcześniej wzmacniaczy podłączałem AKG K551, Focale Spirit Professional, Etymotic ER-4S. Pod ręką miałem akurat dużo więcej słuchawek, ale czas mnie gonił, więc postanowiłem skupić się na tych trzech modelach. Kanapki porównałem bezpośrednio z iBasso DX90 (FW 2.1.0 i 2.0.0) oraz AK240 (FW 1.15). Z iModa dźwięk transportował LOD Kuropa, z DX90 do wzmacniaczy Interkonekty Forzy z serii Copper, chociaż skupiłem się na DX90 solo. Ważnym odniesieniem był także zestaw składający się z ODACa i O2.


Dużo słyszałem o iModzie, dla niektórych był neutralny, inni określali go jako jasnego. Po przesłuchaniu wielu konfiguracji, skłaniam się do opcji pierwszej i bardzo mi się jego charakter podoba. Nie jest to jednak neutralność w stylu ODACa z O2 – te są surowe, mocniej zarysowane, bardzo wyraziste, aż twarde i lekko szorstkie w średnicy. Zestaw z ODACem jest trochę jaśniejszy od iModa z O2, trochę szerszy i bardziej analityczny, ale jest podobnie. iMod jest jednak gładszy w basie, średnicy, sopranie, bardziej płynny, mniej kanciasty, nie jest twardy i szorstki – jest po prostu przyjemniejszy w odbiorze. Wydawał się jednak też delikatnie rozmyty przy ODACu i O2, bardziej płynny. ODAC i O2 brzmiał bardziej krystalicznie. Mam wrażenie, że to znowu rozbieżności brzmienia szkoły Wolfsona z Sabre. Oba zestawy tworzą podobną scenę – dobrze równoważą wszystkie składniki, ODAC i O2 mają ją trochę większą.
Od lewej: Vorzuge, wzmacniacz Ace'a99, Leckerton UHA760

Porównanie z DX90 na sofcie 2.1.0 wypada trochę inaczej. DX90 jest lekko cieplejszy, mocniej zarysowany w brzmieniu, bardziej naturalny, ma mocniej zwarty i zbity bas, jest szybszy. Średnica jest wyraźniejsza i podkreślona w stosunku do iModa z O2 lub Leckertonem. iBasso jest pełniejszy, masywniejszy, bardziej nasycony, ale i łagodniejszy w charakterze, mimo mocniej rysowanej góry. DX90 ma też szerszą scenę. iMod jest przy nim chudszy i chłodniejszy, bardziej zwarty w ekspozycji instrumentów. Jak jest jakościowo? Lepiej po stronie DX90, ale niedużo. Brzmienie DXa ma mocniejszą separację kanałów, instrumentów, więcej powietrza, bardziej zróżnicowaną fakturę dźwięku, czarniejsze tło. Gra bardziej audiofilsko, z kolorami, chociaż tutaj sporo zależy od wzmacniaczy i zastosowanie Vorzuge’a daje w efekcie bardziej charakterne połączenia. Powiedziałbym, że DX90 ma jednak wyższą rozdzielczość, przy nim sopran i bas iModa trochę się zaokrąglają, nie są tak zróżnicowane. Góra iModa jest trochę mniej selektywna. Nie zawsze różnice są jednak tak samo wyraźne, a to właściwie detale i iMod nie ma się absolutnie czego wstydzić.

Odnośnie wzmacniaczy – Leckerton UHA760 to bardzo zdyscyplinowany sprzęt, równy, wzorowo kontrolowany, szczegółowy – właściwie neutralny, ale często zdarza mu się zawężać scenę, syntezuje w pewnym stopniu oba kanały, zapełnia balans. Połączenie z iModem nie sprawdzi się dla fanów dużej przestrzeni i szerokości, ale spodoba się gustującym w bezpośrednim i analitycznym brzmieniu. Vorzüge ma charakterek, ale to też smaczki – jest bardziej zaakcentowany w średnicy, lekko ziarnisty, minimalnie cieplejszy od UHA760, gra szeroko. Ma zwarty i zadziorny bas, oddala od siebie kanały, ma taki rasowy i naturalny styl, nie ma tutaj sterylności, jest w nim coś archaicznego. O2 brzmi szerzej od Leckertona, jest mniej zdyscyplinowany, bardziej surowy w średnicy, obojętny. Ciekawie wypadł wzmacniacz Ace99 – przy Leckertonie i O2 jest lekko ciepły, bardziej dociążony w basie, nasycony, masywny i gęstszy. Ma gładkie, płynne brzmienie, jest nieźle zrównoważony. Wszystkie wzmacniacze przy nim były bardziej chropowate, zadziorne, ale także bardziej szczegółowe. Wzmacniacz ace99 był jednak przyjemniejszy w odbiorze, bardziej zaokrąglony, bezpośredni z dobrą szerokością sceny. Leckerton i O2 są przy nim lżejsze, bardziej punktowe w basie, płytsze, mniej nasycone (surowe).


Wszystkie słuchawki sprawdzały się świetnie w większości połączeń, zarówno iMod ze wzmacniaczami, jak i DX90, mają charaktery uniwersalne. Dla mnie Focale dostały na wzmaku ace99 trochę za dużego dołu, je lubię lekko rozjaśniać, bo bas mają z wykopem, a górę łagodną. Etymotic ER-4S brzmiały na iModzie ze wzmakami bardzo precyzyjnie, ale gładko, delikatnie w górze. ODAC z O2 w porównaniu do iModa z O2 był z ER-4S już mniej przystępny, ostrzejszy, twardszy i szorstki w wyższej średnicy – to było bardziej bezwzględne i na dłuższą metę męczące połączenie. DX90 również okiełznuje Ety, nie brzmią tak studyjnie, a bardziej muzykalnie.


Jak wypadł AK240? Bardziej pasuje mi charakter DX90 i iModa, ale flagowiec AK wygrywa jakościowo. To znów nie kosmosy, ale zmiany są już wyraźniejsze niż w porównaniu z DX90, akacz ma też inny styl –podkreślony midbas, cieplejszy, słuchawki brzmią na nim szeroko, z mocną separacją kanałów, dużą ilością powietrza, czarnym tłem. AK angażuje i bardzo różnicuje faktury instrumentów, barwy, ale potrafi zaskoczyć i czasami słuchawki dziwnie na niego reagują, nie zgrywają się. Wymaga odpowiednio dobranego połączenia – dociążył Ety, wypełnił K551, ale Focale już przymulił i przyciemnił.


Nie miałem bezpośredniego porównania do pierwszego lub drugiego AK120. Ten ma też trochę inny charakter, jest bardziej zdyscyplinowany w basie i sopranie, bardziej precyzyjny i też naturalny, jego średnica była dla mnie lekko ciepła. Po włączeniu PRO EQ miał charakter podobny do iModa, ale mocniej zarysowany, szerszą, bardziej napowietrzoną scenę, mocniej separuje oba kanały. iMod wydaje się bardziej równoważyć szerokość, wysokość i głębię, jest bardziej neutralny, trochę jaśniejszy i chłodniejszy od AK120.

Niedawno na DX90 pojawiły się dwa świetne softy (i to w jednym): mod lurkera0 oraz Rockbox. Nie miałem bezpośredniego porównania, ale tutaj DX90 już zwiększa dystans w stosunku do iModa i to znacznie. Na RB zdecydowanie powiększyła się scena, a grajek wreszcie wyrównał – jest neutralny i analityczny, mocno zarysowany i precyzyjny. Zniknęło ciepełko, gładkość, zrobiło się bardziej bezwzględnie i bardzo szczegółowo. Również lekko surowo w stylu Sabre.

Na zakończenie

iMod to zacny grajek, nadal nie ma się czego wstydzić przy dużo droższych konstrukcjach i bardzo mi się podoba. Z drugiej strony, wcale nie jest taki tani. To wydatek do ok. 450 zł z wymienionym dyskiem, kondensatorami w środku. Do tego doliczyć trzeba także wzmacniacz – tutaj można wydać od 300 do kilku tysięcy złotych. W teście brały udział te tańsze i powyżej 1200 zł. Jak się to doda, to wychodzi iBasso DX90, który ma jednak więcej możliwości i jest zgrabniejszy. iMod to właściwie jedynie Line Out. DX90 to odtwarzacz, świetny Line Out, dotykowy wyświetlacz, opcja DACa USB i wyjście cyfrowe, czytnik kart microSD i jest tylko nieznacznie większy od iModa bez wzmacniacza. Dodatkowo ma już Rockboxa z dual boot (drugim systemem jest mod lurkera0), więc funkcjonalnie zdecydowanie wygrywa. Nie jest idealny w obsłudze, ma swoje bolączki, ale jednak zamiast dobrego wzmaka i iModa w full opcji wziąłbym DX90.



Da się jednak złożyć zestaw z iModem wielokrotnie tańszy od nowych grajków, szczególnie jak się porówna go z ofertą Astell&Kern. Połączenia z iBasso T5, Leckertonem UHA4, JDSLabs C5 lub SMSLem Sap4, mogą okazać się świetne (iMod to uniwersalna podstawa), a koszty w najtańszej opcji zamkną się wtedy poniżej 600 zł. Jeśli ważna jest tylko dobra jakość brzmienia i niepotrzebne dodatkowe opcje, to iMod jest nadal świetnym wyborem, a różnice jakościowe w porównaniu do większych grajków mogą okazać się nieproporcjonalne do różnicy w cenie. Chyba sam się w iModa wyposażę, żeby mieć następny miarodajny sprzęt do testów. To również sporo możliwości modyfikacji - odpowiednie dobranie LODa i wzmacniacza do słuchawek może dać świetne efekty.

Serdeczne podziękowania shakurowi1996 za wypożyczenie iModa z LODem kuropa i wzmacniacza Ace'a99. Miło mi się słuchało :)