niedziela, 21 września 2014

Test przetwornika Citrone TUBE DAC


Czytacie na własną odpowiedzialność, Citrone TUBE DAC to produkt niebezpieczny. Zainfekował ostatnio wielu recenzentów. Po prostu nie mogli rozstać się ze sprzętem po teście, bez lampy nie dało się już słuchać muzyki, tranzystor brzmiał maszynowo, „nieludzko”. Czytelników też to dopadło, przez Internet. Zaraza.

Postanowiłem zaryzykować, ciekawość mnie zjadła. Kawałek czasu temu trafiłem na bloga Tomasza Janiszewskiego, Citrone’a, Twórcy DACa o którym mowa. Nawet nie wiem jak to się stało, że wylądowałem na jego blogu. Sporo tam „technikaliów”, których zwyczajnie nie rozumiem, ale też kilka smaczków z życia na wsi, co jest mi bliskie i za czym tęsknię. Wrażenie robi także klimat warsztatu Citrone’a. Ujrzałem na fotkach także Sennheisery HD480, o których kawał czasu temu pisałem na blogu, bardzo ciekawe starocie, dalej je mam. Jakiś czas później masowo zaczęły się pojawiać testy Cytryny, a opisy były bardzo intrygujące.

To wszystko wywołało nieodpartą chęć posłuchania Tube DACa i udało się.

TUBE DAC na oko

To sprzęt specyficzny. Wielki kawał blachy i drewna, wykonany ręcznie. Waży ze 3 kg, stoi stabilnie na gumowych nóżkach. Boki ma z pięknego drewienka, precyzyjnie obrobionego, gładko wykończonego i polakierowanego. Korpus ma metalowy, w kolorze bordowym, również ładnie obrobiony.

Z przodu sterczą dwie lampy, nie są wpuszczone w obudowę, nie mają żadnych zabezpieczeń. Z tyłu Citrone ma garb z włącznikiem, gniazdem zasilacza i wycięte w obudowie na wylot oznaczenie modelu, przez które świecą niebieskie diody. Na dole tylnej ścianki sprzęt ma dwa wejścia – USB i koaksjalne oraz wyjście analogowe po RCA.

DAC wygląda trochę jak… ciągnik! Nie wiem czy taki był zamysł konstruktora, chociaż to by się zgadzało. Po bokach brakuje tylko kół - ewentualnie gąsienic, bo niektórzy widzą w Citronie czołg. Żarty na bok, Citrone to kawał solidnego sprzętu, a sterczące z przodu lampy wyglądają magicznie. To też najbardziej delikatny punkt konstrukcji, trzeba być ostrożnym. Lampy stojącego obok wzmacniacza Schiit Valhalla 2 wyglądają przy Citrone jak tchórze, tylko łebki wysadzają przez metalową maskownicę. U Citrone’a sterczą z godnością, dumne.

DAC Cirrus Logic CS4398, zaimplementowany w Tube DACu, przyjmuje przez USB sygnał 16 bit/48 kHz, a koaksjalnie 24bit/192 kHz. Cieszę się, że jest wyposażony w interfejs USB. Brak obsługi gęstych formatów via USB nie jest dla mnie żadną wadą.


Odsłuch

DACa podpinałem pod trzy wzmacniacze z dwójkami w nazwie. Lampowy Schiit Valhalla 2, tranzystorowy Heed Canamp II oraz O2. Było ich więcej, ale na tych postanowiłem się skupić. Jako porównanie służył mi ODAC i iBasso DX90 jako DAC. Innego lampowego źródła nie miałem, więc wyszło porównanie dwóch światów. Testowy Citrone TUBE DAC wyposażony był w lampy ECC81.



Do testów użyłem sporo słuchawek, między innymi Shure SRH1440, AKG K612 Pro, AKG K551, Grado SR60e oraz dokanałowe Etymotic ER-4S. Były to więc sprzęty studyjne i konsumenckie.



Sprzęt podłączałem przez konwerter FireStone Audio BlueKey oraz przez USB. W obu przypadkach użyłem przewodów Forza AudioWorks, tak samo Interkonektów RCA. Citrone rozpoznawany jest przez Windowsa automatycznie, nie wymaga wgrywania sterowników.

Pierwsze wrażenie po odsłuchach? Ale ten tranzystor twardy, sztywny, kanciasty, maszynowy, cyfrowy, bez duszy i życia...

Po kilku dniach z Citronem, trudno było mi wrócić do innych sprzętów. Cytrynowy przetwornik brzmi pięknie, czaruje, a jest ładnie zrównoważony, naturalny. Ma w sobie gładkość, łagodność, swobodę. Brzmi z wysoką rozdzielczością, ale żywo, dynamicznie. Zaskakuje naturalność tego brzmienia, lekkie ciepło, miękkość, ale bez rozmycia, mulenia. Jest szybko i precyzyjnie, ale łagodnie, przystępnie. Wolę techniczny opis, ale tutaj właśnie najbardziej pasuje „magiczność” brzmienia. Dźwięk ma duszę, jest przyjemnie soczysty, okrągły, płynny i jednolity. To raczej sprzęt uniwersalny, wyrównany w domenie naturalności. Nie jest to studyjna bezwzględność, analityczność, chociaż detali nie brakuje. Czysta rozrywka z odsłuchów, bardzo konkretny i czytelny charakter przetwornika. Bas jest miękki i łagodny, ale kontrolowany i swobodny jednocześnie – zero rozmycia. Średnica jest bliska i naturalna, słychać pewne ciepełko, gładkość i dużo detali. Góra nie należy do studyjnych, nie jest ostra, nie syczy, ma naturalny charakter, ale znów swobodny i otwarty – talerze perkusyjne brzmią jak trzeba, góra nie gasi też średnicy, ale jest grzeczna, łagodna w odbiorze.

Do tego dochodzi bardzo szeroka i głęboka scena, wysokości też nie brakuje. Sporo jest powietrza, brzmienie rozciągnięte jest w stereofonii, czarne w tle. Do pierwszego planu jest blisko, jest bezpośredni. Głębsze są równie czytelne, ale budowane z dystansu. Nic nie umyka, ale się nie narzuca. Bardzo przyjemny przekaz, zanurzający słuchacza w muzyce, ale nie osaczający. Scena nie jest ani wycofywana, ani wysuwana do przodu. Dobry sprzęt pod nagrania binauralne.

Po lekturze innych testów i kilku rozmowach wygląda na to, że ta gładkość, lekkie ciepło (naturalne) to zasługa lamp ECC81. Wychodzi na to, że wersja na 6N1P jest bardziej zarysowana, bliższa tranzystorowi, mocniejsza i jaśniejsza. To mogłoby być również bardzo ciekawe.


Charakter Citrone'a kojarzy mi się trochę z Matrixem X-SABRE, przez tę gładkość i łagodność, jest jednak bardziej soczysty. Music Hall dac 25.3 z lampką na wyjściu był cieplejszy, bardziej ziarnisty i średnicowy, łagodniejszy w górze, twardszy, mocniej zarysowany. Matrix Mini-I Pro brzmiał studyjnie i analitycznie, typowo Sabre'owo. Podobnie mój ODAC, który w barwie neutralny brzmiał też surowo i twardo, technicznie. NuForce DAC100 przy Citronie by mulił, byłby gęstszy i spokojniejszy. MyTek STEREO192-DSD DAC to także ostra analiza, studyjne brzmienie, byłby przy Citronie jak terminator. TUBE DAC jest bardziej muzykalny, angazujący i właśnie "magiczny". Heed Dactilus III to bardziej dociążone brzmienie, twardsze i kanciaste, mocne w skrajnych pasmach, cięższe.

Citrone TUBE DAC i wzmaki + słuchawki

Valhalla 2 dokłada Citrone’owi 4 lampy. Kto słuchał sprzętów Schiita wie czego się spodziewać po tym wzmaku. Sprzęt Schiita ma charakterystyczną matowość i surowość w dźwięku, co także słychać w nowej Valhalli. To również gładkość i dynamika, ale taka bardziej tranzystorowa. Wzmacniacz jest twardszy, neutralny w przekazie, jasny i raczej analityczny, ale bez ostrości – trochę zaprzecza to stereotypowej lampie. Dobrze zgrywa się to z Citronem, chociaż Schiit poniekąd sytuację próbuje odwrócić. Zarysowuje on brzmienie Citrone’a mocniej, jest trochę bardziej bezwzględny. Robi się też jeszcze bardziej gładko i płynnie, szeroko w scenie, ogólnie przestrzennie. Świetne połączenie. To wygładzenie i przestrzeń spodobało się wielu słuchawkom. Ostrzejsze Shure SRH1440 zabrzmiały bardzo kształtnie, mocno w górze i precyzyjnie, świetnie w średnicy. K551 to również się spodobało, słuchawki lubią lampowe wygładzenie i poskromienie góry. K612 Pro same w sobie są już gładsze i bardziej naturalne, ale tutaj pomógł charakter Schiita – wyszło ciepłe, wyważone i przestrzenne brzmienie. Grado SR60e także taki przekaz przyjęły, gładkość się przydała, muzykalność bujała. W sumie do Grado potrzeba wzmaka z jeszcze łagodniejszą wyższą średnicą, ta jest u Grado krzykliwa.



Heed Canamp II to już inny charakter. Brzmienie jest twardsze od Schiita, bardziej ziarniste w średnicy, cieplejsze, ale też mocniej zarysowane w górze, bardziej kanciaste. Heed jest zdecydowany, brzmi muzykalnie i lekko archaicznie, również naturalnie. Nie odstępuje mocno od równowagi, ale ma ten swój charakterek, retro manierę. Przekaz był bardziej żywy i nasycony, nie było problemu we współpracy z DACem. Grado SR60e zabrzmiały masywniej i gęściej, trochę łagodniej i ciemniej – trąbka już nie była tak ostra. Na AKG K551 i K612 Pro zadziałało to równie dobrze. Shurki SRH1440 zabrzmiały bardziej twardo niż na Schiitcie, ale dalej nie kłuły i były dobrze dociążone, gęstsze. Heed to ogólnie taki "dociążacz".

Z O2 była jedna niespodzianka. Charakter DACa był jak na dłoni iż zgrywał się z większością słuchawek. Analityczne Ety zabrzmiały niezwykle muzykalnie i łagodnie, czego się po nich nie spodziewałem. Jednak coś nie przypasowało AKG K551 – niektóre realizacje brzmiały zbyt mocno w wyższej średnicy, trochę szkliście, zbyt ziarnisto.



Na zakończenie

Odsłuchy były bardzo przyjemne, a przyznam że nie lubię testować DACów. Citrone TUBE DAC nie jest kwaśny, przeciwnie, słodki i soczysty, ale nie muli. Sprzęt mnie zaskoczył, rzadko mam kontakt z tego typu brzmieniem (lampą w ogóle). Podobnie było ostatnio z Matrixem X-SABRE. To tranzystor o pewnym lampowym szlifie, jak się teraz okazało. Też miał tę gładkość i studyjność jednocześnie, ale jednak nie czarował tak jak Citrone, był bardziej bezwzględny. Wydaje mi się jednak, że bardziej przypasowałaby mi wersja z lampami 6N1P. Citrone’a używałbym z przyjemnością, ale lubię bardziej neutralne brzmienie, surowe, mocniej zarysowane, a to podobno domena tych lamp.

Citrone TUBE DACa polecam. Sprzęt może zdecydowanie wciągnąć i zmienić dźwiękopogląd. Czeka mnie teraz znów przekodowanie się na te bezduszne granie…



Fatso, dzięki za podrzucenie mi Cytryny do odsłuchów!


Inne testy:


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz