niedziela, 11 listopada 2012

Test / Recenzja Sennheiser HD 25 SP BA oraz HD 25-1



Przedmiotem testu są niesławne słuchawki, a właściwie ich limitowana wersja wykonana na zamówienie British Airways oraz kultowe HD 25-1. Wszedłem w posiadanie wersji British Airways przypadkowo, ze względu na niezwykle okazyjną ofertę. Potraktowałem wersję SP jako przystanek w drodze do HD 25-1. Jakiś czas później cel został osiągnięty, więc postanowiłem porównać oba modele słuchawek, gdyż HD25 SP są zazwyczaj wyjątkowo krytykowane, a niesłusznie.
Testowana wersja HD 25 SP British Airways różni się od standardowego modelu impedancją, która wynosi nie 60 lub 70, a 300 Ohmów. Był to prezent dla klientów korzystających z najbardziej prestiżowych przelotów samolotami typu Concord, które zostały już wycofane z lotów pasażerskich. Dlatego testowane słuchawki są częściej kupowane przez entuzjastów lotnictwa niż melomanów/audiofilów. Ogólnie wersja SP jest dosyć kontrowersyjna – z opinii w Internecie wynika, że ten model to wielka pomyłka i niejako plama na honorze serii HD 25, z czym się nie zgadzam.
Natomiast HD 25-1 cechują się niezwykłym uznaniem użytkowników. Są to słuchawki monitorowe – jednak impedancja, która wynosi 70 Ohmów, wysoka skuteczność  oraz niewielkie gabaryty sprzyjają używaniu ich jako słuchawek przenośnych.


Budowa, wygląd i ergonomia

Sennheiser HD25 SP BA są niewielkie i lekkie – posiadają bardzo prostą i solidną, zamkniętą konstrukcję. Kopułki słuchawek wykonane są z niezwykle mocnego, matowego plastiku, wpięte w równie solidny, acz niskobudżetowy pałąk, który znany jest z modelu HD 414. Pozwala on na swobodną regulację ze względu na gęste żłobienia plastiku, po których przesuwają się kopułki – całe szczęście nie rozregulowuje się samoczynnie jak w przypadku słuchawek Grado. 1,5 metrowy, stalowy kabel wpinany jest w kopułki za pomocą wtyków Sennheisera znanych z większości topowych słuchawek z ich oferty. Czerwony wtyk oznacza kanał prawy – nie ma znaczenia w którą z kopułek został wpięty. Słuchawki wyposażone są w skóropodobne nauszniki z otworem w środku, gdzie znajduje się gąbka chroniąca przetwornik dodatkowo pokryty fizeliną. Pałąk jest giętki, niespecjalnie szeroki – niestety nie posiada, żadnego materiału na styku z głową, który miałby poprawić komfort, jak w nowej wersji HD 25 SP. Dodatkowo wzbogacony jest o dziwne wypustki, które ułatwiają regulację ustawienia kopułek – po założeniu słuchawek na głowę wyglądają jak rogi – iście diabelski pomysł.
Estetyka słuchawek od razu przypadła mi do gustu. Są niezwykle proste i minimalistyczne – bardziej niż słuchawki Grado. Do tego można je bezproblemowo rozłożyć na poszczególne części. Kopułki podobnie jak w słuchawkach Grado również mogą okręcać się wokół osi, ale są znacznie lżejsze, a kabel nie posiada problematycznego splittera, przez co nie należy się o nic martwić podczas ich użytkowania. W przypadku ich uszkodzenia, co jest raczej trudne, nie ma większego problemu ze zdobyciem części. Nie mogę narzekać na wygodę – słuchawki nie uciskają uszu i dobrze trzymają się na głowie. Jedynie brak gąbki na pałąku raz na jakiś czas daje o sobie znać – w typowej, nowej wersji SP jest dodatkowo cienka jej warstwa na styku z głową.
Sennheiser HD 25-1 II mają znacznie bardziej skomplikowaną i oczywiście droższą konstrukcję, o czym zostało już wiele napisane. HD 25-1 są większe, cięższe (ale również wyjątkowo lekkie) i masywniejsze niż SP, częściowo skręcane na śruby. Kopułki nie obracają się wokół własnej osi, pozwalają jednak na odchył, wystarczający by odpowiednio przylegały do małżowiny usznej. Pałąk jest podwójny i bardzo trwały – pozwala na rozchylaną regulację położenia na głowie, styka się z nią w dwóch punktach lub po złożeniu działa jak zwykły pojedynczy pałąk. Wyposażony jest w miękkie, skóropodobne gąbki, które zwiększają wygodę. Odpinany przewód jest asymetryczny, wpięty w kopułki od góry i poprowadzony w rowku pałąka – można go wypinać i wymieniać. Przewód jest lepszej jakości niż ten w wersji SP – zakończony jest większym, gwintowanym wtykiem kątowym, ale jego żyły są również stalowe. Lewa kopułka jest dodatkowo odchylana, można dokonywać odsłuchów na jedno ucho, co może przydać się w studio lub środowisku DJ-skim, gdzie HD 25-1 są wyjątkowo cenione. Obie kopułki reguluje się w taki sam sposób jak w niższym modelu, są standardowo wyposażone w skóropodobne pady, takie jak  te w wersji SP. W zestawie HD 25-1 II znajdują się dodatkowo nauszniki welurowe, woreczek do transportu i nakręcana przejściówka na duży jack.
Wykonanie stoi na wyższym poziomie niż w wersji SP – jednak nie jest to kolosalna różnica. Oba modele słuchawek są bardzo trwałe – plastiki nie rysują się i nie trzeszczą, są bardzo sztywne. Konstrukcja jest pancerna, co zrobiło na mnie olbrzymie wrażenie. Wizualnie podobają mi się bardziej HD 25-1, prawdopodobnie ze względu na droższą konstrukcję – wyglądają profesjonalnie, a jednocześnie minimalistycznie.
Niestety, w HD 25-1 zaczynają się problemy z ergonomią. Wersja SP jest praktycznie nieodczuwalna podczas odsłuchów. HD 25-1 mocno cisną – pałąk się z czasem wyrabia jednak i tak nacisk może być dużym problemem. Można się do tego przyzwyczaić – ja jednak muszę robić przerwy w trakcie dłuższych odsłuchów. Z tego też względu HD 25-1 izolują lepiej niż wersja SP.
Gdybym miał porównywać oba modele na skóropodobnych nausznikach wybór byłby prosty – HD 25-1. Wyposażyłem jednak SP BA w welurowe nauszniki, co diametralnie zmieniło ich brzmienie i to bardzo korzystnie. Uważam, że tylko z nausznikami tego typu HD 25 SP BA mają rację bytu. W wypadku HD 25-1 jest dokładnie odwrotnie – lepiej brzmią ze standardowymi nausznikami i w takim zestawieniu dokonałem porównania.

Odsłuch

Sprawdziłem oba modele słuchawek podpinając je pod Sansa Clip+, Clip+ z  FiiO E17, Clip+ z FiiO E6, sam E17 oraz E17 z E9 (USB i koaksjalnie). Jako repertuar wykorzystałem nagrania różnych gatunków i formatów cyfrowych. Oba modele są bardzo uniwersalne. Z racji impedancji HD 25 SP BA są trudne do napędzenia, w przeciwieństwie do niezwykle skutecznych HD 25-1. Największe wrażenie zrobiły na mnie słuchawki z E17 i E9 – używając na przemian interfejsu USB i koaksjalnego, w obu modelach nie we wszystkich gatunkach sprawdza się ten sam DAC.  Dobrze zabrzmiał również duet Clip+ z FiiO E6. Po wielu godzinach odsłuchów dokonałem podsumowania wniosków. Wrażenia były bardzo pozytywne w obu przypadkach.

HD 25 SP BA
            Słuchawki ze standardowymi nausznikami są bardzo mroczne i nieczytelne – obfitują w dużą ilość basu o przyjemnej barwie, ale kiepskiej dynamice. Jednak coś w ich brzmieniu mnie zaintrygowało, więc postanowiłem dać im szansę z drugim typem padów. Po założeniu nauszników welurowych brzmią bardziej otwarcie, czytelnie i wyraziście. Słuchawki mają przepiękną i wyrównaną średnicę z bardzo miękkim basem, który jest lekko oddalony, lecz nie ukryty. Soprany nie są schowane, nie można mówić o kocyku, gdyż brzmienie jest żywe i ciepłe. HD 25 SP BA nie są bezpośrednie – dźwięk jest oddalony i dostatecznie głęboki. Szczegółowość i muzykalność jest zrównoważona – nie tracimy detali, a brzmienie jest bardzo przyjemne i swobodne – wpływ zamkniętej konstrukcji jest jednak słyszalny. Separacja jest na dobrym poziomie, przydałoby się jednak więcej powietrza. Dźwięk słuchawek jest taki, jak materiał, z którego wykonane są nauszniki – miękki, delikatny i „prestiżowy”. Pierwszych odsłuchów dokonałem bez znajomości HD 25-1 i moje odczucia były takie same. HD 25 SP oferują drogie brzmienie, o czym świadczy rewelacyjna średnica, która przywodziła mi na myśl tę z AKG K172HD. Słuchawki są jednak bardziej uniwersalne, czytelne, mają lepszy bas i soprany niż wspominane AKG. Słuchawki Sennheisera nie budują dużej sceny dźwiękowej – jest zwyczajna. Nagrania binauralne brzmią dobrze, jednak HD 25 SP BA mają problem z oddawaniem dźwięków znajdujących się z przodu słuchacza – brzmią bardziej nad głową niż przed. Słuchawki są odpowiednio szybkie by poradzić sobie z muzyką metalową, rockową, a bogata średnica cieszy w jazzie. Jednak ich miękki i łagodny charakter przywodzi na myśl stare, „analogowe” brzmienie, przez co mogą się nie sprawdzić w nowoczesnych gatunkach, brzmiących bardziej cyfrowo.

HD 25-1 II
Różnica brzmieniowa jest wyraźna, jednak skok jakościowy nieduży. Słuchawki są bardzo bezpośrednie – grają blisko i czytelnie. Bas jest bardzo dobrze kontrolowany i szybki. Potrafi zejść nisko i charakteryzuje się wyraźnym impaktem – od razu jasne jest dlaczego określa się go jako „punchy” – silny i dynamiczny, ale niejednolity i niedominujący, gdyż nie zalewa pozostałych pasm. Średnica jest lekko wycofana w stosunku do basu i sopranów – góra pasma jest czytelna, lecz dosyć zbita, może lekko zasybilizować. Słuchawki są jednak agresywne, potrafią zmęczyć, gdyż dynamice towarzyszy duża moc i multum szczegółów. Brzmienie cechuje się wyjątkową separacją instrumentów – utwór rozłożony jest na części pierwsze, które, paradoksalnie, tworzą spójną całość. Słuchawki kierowane są do celów studyjnych, monitorowych – spodziewałem się zupełnie innego brzmienia, gdyż to jest całkiem muzykalne i nie do końca wyrównane. Nacisk na bas,  jego dynamika i zwarte brzmienie zapewniają frajdę z odsłuchów – to doskonały konsensus pomiędzy analitycznością i radością z odsłuchów. Ich piętą achillesową jest jednak scena muzyczna, której praktycznie nie generują. Dźwięk jest zbity i bardzo bliski, ale ma bardzo dobrą stereofonię – nacisk położony został na prezentację poszczególnych dźwięków, a nie efekty holograficzne. Słuchawki radzą sobie bardzo dobrze w wielu gatunkach, wydaje się, że wyciągają z muzyki sedno i specyfikę brzmienia danego nagrania. Demonstrują wady nagrania bardzo przejrzyście, ale nie nachalnie – wszelkie trzaski, szumy i błędy realizatorskie nie wychodzą na pierwszy plan.
Z nausznikami welurowymi HD 25-1 tracą dynamikę. Bas staje się mniej wyrazisty – brzmienie jest trochę wypłowiałe, a średnica staje się piaszczysta. Słuchawki nie brzmią tak muzykalnie i szczegółowo, tłumienie jest również słabsze. Zdecydowanie preferuję je ze skóropodobnymi nausznikami.

HD 25 SP BA vs HD 25-1
            Jest to najbardziej problematyczna część odsłuchów. Zmieniając co chwilę oba modele dochodziłem często do sprzecznych wniosków, ale udało mi się ustalić, że:
  1. HD 25-1 nie grzeszą wygodą – wersja SP trzyma się jednak na głowie mniej pewnie.
  2. HD 25 SP BA mają większą scenę muzyczną, ale separacja źródeł jest gorsza.
  3. Brzmienie HD 25-1 jest ostrzejsze, w SP BA jest bardziej miękkie.
  4. Obie pary grają szczegółowo, ale HD 25-1 są bardziej konsekwentne.
  5. HD25-1 są bardzo bezpośrednie, HD 25 SP BA lekko zdystansowane.
  6. Konstrukcja obu par słuchawek jest bardzo solidna, obie nadają się do celów przenośnych.

Podsumowanie

Łatwo znaleźć wspólne cechy porównywanych modeli – przede wszystkim jest to silny i kształtny dźwięk z przyjemną barwą średnicy. Model droższy brzmi jednak jak genialne, lecz trochę nadpobudliwe dziecko modelu tańszego – dystyngowanego i dojrzałego. Można jednak napisać, że HD 25-1 są bardziej energetyczne, a SP BA – nudne.
Zakup wersji SP i dokupowanie welurowych nauszników mija się z celem, gdyż cena praktycznie osiągnie pułap wersji HD 25-1. Również bardziej opłaca się kupić używane HD 25-1, niż nowe HD 25 SP, ponieważ te drugie są bardziej specyficzne, nie każdemu przypadną do gustu – chociaż na standardowych padach mogą spodobać się fanom dużej ilości niskich tonów. Wydaję mi się, że cena obu modeli jest jednak za wysoka, więc z racji ich trwałości warto inwestować w produkty używane, które również wielokrotnie zaskakują ceną.

Gdybym musiał koniecznie zdecydować który model jest lepszy, wybrałbym HD 25-1, mimo małych problemów z ergonomią. Jednak nie należy zapominać, że wersja BA jest limitowana i to dosyć wartościowa.


Aktualizacja (13.06.13)

Postanowiłem dopisać parę słów o słuchawkach - używam ich już bardzo długo i dalej mnie nie zawodzą. Zdania o nich nie zmieniłem, ale kilka kwestii wymaga odświeżenia.

Zrezygnowałem z używania skórzanych padów na rzecz welurów - kilka razy dokonywałem porównań i za każdym razem zostawałem z welurami. Brzmienie nie jest tak napompowane - słuchawki z nimi są bardziej otwarte, gładkie i równe. Bas jest spokojniejszy, a średnica bliższa. Raczej nie wrócę już do tych quasi-skórzanych, za duże ciśnienie akustyczne i mniejsza wygoda.

Eksperymentowałem również z okablowaniem. Kabel od HD650 przyniósł poprawę, ale satysfakcję osiągnąłem z przewodem Forza AudioWorks Copper Series i właściwie dłużej szukać nie muszę. Stalowy przewód w standardzie bardzo ujmuje czystości brzmienia, separacji - ogólnej przejrzystości dźwięku. Po wymianie poprawie ulega kontrola basu, ten staje się zbity i szybki, a jednocześnie swobodny. Podobnie w kwestii sopranów, które brzmią naturalniej i nie są już tak sykliwe. Niestety stal nie jest dobrym przewodnikiem - wymiana na miedź jest bardzo korzystna i każdemu polecam taki upgrade.

HD 25 SP BA również bardzo dobrze współpracują z przewodem Forzy, różnica nie jest tak znaczna, ale stają się czytelniejsze, a tego może w nich brakować.

Udało mi się również poskromić nadpobudliwość HD 25-1 - ich wysoką skuteczność. Zmodyfikowałem O2, zrezygnowałem z podbicia 6,5x na rzecz 1x (brak podbicia). Moc ODACa (2Vrms) w pełni wystarcza by napędzić słuchawki i wygodnie operować regulacją głośności. Bardzo podoba mi się też współpraca słuchawek ze wzmacniaczem FiiO E12 (również z brakiem podbicia) - średnica wspaniale się uwypukla.

Serdecznie polecam odsłuchy i zakup, wszystkim szukającym słuchawek zamkniętych tego typu - szczególnie z rynku wtórnego.





 






 



 




1 komentarz: